Podatek od gigantów to także kłopoty dla mniejszych firm w Polsce

 

Nowy globalny podatek osłabi zainteresowanie zagranicznych inwestorów Polską, chyba że rząd zniesie inne fiskalne przeszkody dla międzynarodowego biznesu – zauważa Monika Dziedzic – partner, doradca podatkowy w MDDP.

 

W ostatnim czasie dość głośno jest o projekcie globalnego podatku minimalnego, który jakoby miał ukrócić praktyki uciekania od podatków przez międzynarodowe firmy. Jednakże dlaczego wprowadzać jeszcze jedną daninę? Przecież pod hasłem walki z polityką globalnych korporacji wprowadzono już w Polsce szereg regulacji, w tym dwa podatki ze słowem „minimalny” w nazwie.

Można rzec, że poprzednie próby ujarzmienia tego zjawiska przypominały łatanie dziurawego statku. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) uznała, że takie działania są niewystarczające. Bowiem wciąż są firmy, które tak układają swój biznes, że płacą podatki tam, gdzie są najniższe. To sprawia, że poszczególne kraje rywalizują miedzy sobą w swoistej konkurencji, jaką są zachęty podatkowe: ulgi, zwolnienia, niższe stawki itd.

Już to było źródłem nierówności podatkowych, ale ostatnio do tego doszły jeszcze zjawiska cyfrowej gospodarki. Dzięki internetowi już nie trzeba fizycznie zakładać firmy w innym kraju, aby w nim zarabiać. I tu pojawiają się dwie kwestie: gospodarka cyfrową jako taka oraz skłonność do płacenia podatków tam, gdzie są one niskie. W założeniach OECD opodatkowanie tych dwóch zjawisk nazwano filarami. Po pierwsze, opodatkowanie zysków ze sprzedaży tam, gdzie one powstają, a po drugie – wyrównanie poziomu opodatkowania dla wielkich międzynarodowych firm. Takich, których roczne obroty przekraczają 750 mln euro.

To dlatego nazwano ten nowy podatek wyrównawczy „drugim filarem”?

 

***

#WIĘCEJ w artykule z komentarzem Moniki Dziedzic >
https://www.rp.pl/podatki/art40297991-podatek-od-gigantow-to-takze-klopoty-dla-mniejszych-firm-w-polsce.